Mrówki jako nici chirurgiczne
Mimo że nie zachowały się informacje o szyciu ran, Egipcjanie najwyraźniej i tę sztukę posiedli, bo wykorzystywali ją przy balsamowaniu ciał (u mieszkańców ówczesnych Indii szycie ran było powszechnie stosowane)
Używano do tego różnych naturalnych nici i igieł. Wykorzystywano też żywe żuki skarabeusze oraz pewien gatunek dużych mrówek, które szczypcami chwytały i przyciągały dwa brzegi rany, a po oderwaniu ich główek, spełniały rolę spajających klamerek.
Przy użyciu mrówek „szyto” np. zranione jelita, zakładając regularny szew jelitowy.
Takiego szwu nie trzeba byto zdejmować, bo mrówki podczas procesu gojenia byty wchłaniane przez organizm podobnie jak nowoczesne nici chirurgiczne!
O opatrunkach stosowanych przez starożytnych Greków można przeczytać w „Iliadzie”, w której Homer pisze, że Achilles ziołami i opaskami opatrywał rany Patroklesowi.
Prawdziwym mistrzem greckiego opatrunku okazał się Hipokrates, który z bandażowania płóciennymi opaskami uczynił sztukę.
Wymyślony przez niego sposób bandażowania głowy jest stosowany do dziś i nazywa się „czepek Hipokratesa”.
Opinie na temat ropienia ran
W czasach, gdy ludzie nie mieli pojęcia o bakteriach wywołujących zakażenie, panowało przekonanie, że rana, zanim się zagoi, musi ropieć.
Galen (129-201 r. n.e.), najsłynniejszy rzymski lekarz greckiego pochodzenia, z którego nauk czerpano aż do późnego średniowiecza, uważał, że ropa ma dobry wpływ na gojenie się ran.
Jeśli natomiast ropa zaczynała zmieniać wygląd i cuchnąć, co wskazywało na początek gangreny, cóż, taki już los
Wtedy żadne medykamenty i tak nie mogły wyrwać rannego ze szponów śmierci.
Zaczęło się to zmieniać, gdy średniowieczny lekarz Hugo Brogognoni de Lucca praktykujący w Bolonii około 1200 r. po raz pierwszy wprowadził opatrunek z użyciem alkoholu.
Nie zgadzał się bowiem z teorią Galena na temat dobroczynnego ropienia ran.
Zaobserwował, że gdy nasącza opatrunek alkoholem, rana nie ropieje i szybciej się goi. Podobnie działała naturalna penicylina (o której istnieniu i właściwościach przekonał świat Alexander Fleming dopiero w 1928 r), zawarta w pajęczynie zagniatanej z chlebem.
Pajęczynowa pleśń, która rozwija się potem na chlebie, ma bowiem właściwości antybakteryjne. Potrafi niszczyć wywołującego infekcje gronkowca złocistego i paciorkowca ropotwórczego.
Opatrunek ten był bardzo popularny na ziemiach polskich.
Jego zbawienne działanie opisał Henryk Sienkiewicz w „Potopie”: rannego Andrzeja Kmicica Kiemlicze wyleczyli przy pomocy chleba z pajęczyną.
Ciekawą receptę na „balsam magnetyczny” gojący rany podawał w swoim podręczniku z 1641 r. Johann Schroeder, miejski lekarz z Frankfurtu nad Menem.
W jego skład wchodziły rozmaite zioła lecznicze, m.in. jemioła, rdest, dziurawiec pospolity i jaskółcze ziele.
Uważano, że balsam ten goi szybko rany zewnętrzne, także te spowodowane zatrutą bronią, nie dopuszcza do infekcji, jeśli ranę nakryje się suknem zwilżonym owym balsamem.
Schroeder rekomendował swój balsam jako opatrunek na rany głowy, ale z pewnym zastrzeżeniem:
„(…) gdyby rana czaszki sięgała opony mózgowej, należy zważać, aby sukno nałożone na to miejsce nie było zbyt mokre (…) gdyby bowiem choćby jedna kropla spadła na rzeczoną oponę, dla rannego skończyłoby się to śmiercią lub też postradałby zmysły
Dalsza część o historii ran nastąpi niedługo
Jeśli borykasz się z problemem w gojeniu ran zapisz się na wizytę do RanMed
728487911